Wyznanie anonimowego legalisty

Wyznanie 332 anonimowego legalisty„Cześć, nazywam się Tammy i jestem„ legalistą ”. Jeszcze dziesięć minut temu osądzałem kogoś w myślach.” Prawdopodobnie tak przedstawiłbym się na spotkaniu Anonimowych Legalistów (AL). Kontynuowałbym i opisywał, jak zaczynałem od małych rzeczy; myśląc, że jestem kimś wyjątkowym, ponieważ przestrzegam Prawa Mojżeszowego. Jak wtedy zacząłem patrzeć z góry na ludzi, którzy nie wierzyli w to samo co ja. Co gorsza, zacząłem wierzyć, że nie ma innych chrześcijan oprócz tych w moim kościele. Mój legalizm obejmował nawet myślenie, że tylko ja znam prawdziwą wersję historii Kościoła i że reszta świata jest oszukiwana.

Moje uzależnienie stało się tak poważne, że nie chciałem nawet przebywać z ludźmi, którzy nie byli w moim kościele, a byli na „świecie”. Uczyłem moje dzieci, aby były tak samo nietolerancyjne jak ja. Jak korzenie wierzba, więc rośnie Legalizm głęboko w umysłach chrześcijan Czasami końcówki łamią się i pozostają tam przez długi czas, mimo że główny korzeń został już wyrwany Wiem, że można wyjść z tego nałogu, ale legalizm można porównać dość blisko uzależnienia od alkoholu, ostatecznie nigdy nie wiesz dokładnie, kiedy ktoś jest w pełni wyleczony.

Jednym z najbardziej uporczywych korzeni jest mentalność zorientowana obiektowo, gdy traktujemy ludzi jak przedmioty, oceniając je tylko według ich wyników zgodnie z tym, co reprezentują. Taka jest droga świata. Jeśli nie wyglądasz dobrze lub dobrze się spisujesz, nie tylko będziesz uważany za bezwartościowego, ale także zbędnego.

Kładzenie zbyt dużego nacisku na wydajność i użyteczność to nawyk myślowy, którego zerwanie zajmuje dużo czasu. Jeśli mężowie i żony nie robią tego, czego się od nich oczekuje, prędzej czy później dozna się rozczarowania, a na dłuższą metę nawet zgorzkniałego. Wielu rodziców wywiera niepotrzebną presję na swoje dzieci, aby występowały. Może to prowadzić do kompleksów niższości lub problemów emocjonalnych. W kościołach posłuszeństwo i wkład w coś (czy to w pieniądzach, czy w inny sposób) są często miarą wartości.

Czy jest jakaś inna grupa ludzi, którzy oceniają się nawzajem z taką energią i entuzjazmem? Ta nadmiernie ludzka skłonność nie stanowiła problemu dla Jezusa. Widział ludzi za czynami. Kiedy faryzeusze przyprowadzili do niego kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, widzieli tylko to, co zrobiła (gdzie był jej partner?). Jezus widział ją jako samotną grzesznicę, która była trochę zdezorientowana i uwolniła ją od obłudy jej oskarżycieli i ich osądzania kobiety jako przedmiotu.

Wracając do mojego „spotkania AL". Gdybym miał -stopniowy plan, musiałby on obejmować ćwiczenie w traktowaniu ludzi jak ludzi, a nie przedmiotów. Moglibyśmy zacząć od wyobrażenia sobie kogoś, kogo nieustannie oceniamy tak, jak to było z tą kobietą wziętą w cudzołóstwie, a Jezus Chrystus stoi przed nią lub nim, zastanawiając się, czy my rzucimy pierwszy kamień.

Może któregoś dnia popracuję nad pozostałymi jedenastoma stopniami, ale na razie myślę, że wystarczy, że noszę ze sobą „pierwszy kamień”, aby przypomnieć sobie, że Jezus jest bardziej zainteresowany niż kim jesteśmy co robimy.

autorstwa Tammy Tkach