Dotyk Boga

704 dotyk BogaNikt mnie nie dotykał przez pięć lat. Nikt. Ani żywego ducha. Nie moja żona. nie moje dziecko nie moi przyjaciele Nikt mnie nie dotknął. widziałaś mnie Mówili do mnie, czułem miłość w ich głosie. Widziałem troskę w jej oczach, ale nie czułem jej dotyku. Poprosiłam o to, co dla ciebie przyziemne, uścisk dłoni, ciepły uścisk, poklepanie po ramieniu, aby zwrócić moją uwagę lub pocałunek w usta. W moim świecie nie było już takich chwil. Nikt na mnie nie wpadł. Co bym dał, gdyby ktoś mnie popchnął, gdybym ledwie posuwał się naprzód w tłumie, gdyby moje ramię otarło się o drugiego. Ale to się nie zdarzyło od pięciu lat. Jak mogłoby być inaczej? Nie pozwolono mi wejść na ulicę. Nie wpuszczono mnie do synagogi. Nawet rabini trzymali się ode mnie z daleka. Nie byłam nawet mile widziana we własnym domu. Byłem nietykalny. Byłem trędowaty! Nikt mnie nie dotknął. Do dzisiaj.

Pewnego roku, podczas żniw, poczułem, że nie mogę chwycić sierpa ze zwykłą siłą. Moje palce wydawały się zdrętwiałe. Po krótkim czasie nadal mogłem trzymać sierp, ale prawie go nie czułem. Pod koniec żniw nic nie czułem. Ręka ściskająca sierp mogła równie dobrze należeć do innego mężczyzny, straciłem wszelkie czucie. Żonie nic nie powiedziałem, ale wiem, co podejrzewała. Jak mogło być inaczej? Cały czas trzymałem rękę przyciśniętą do ciała, jak ranny ptak. Pewnego popołudnia zanurzyłem ręce w misce z wodą, aby umyć twarz. Woda zmieniła kolor na czerwony. Palec mi obficie krwawił. Nawet nie wiedziałem, że zostałem ranny. Jak się skaleczyłem? Czy zraniłem się nożem? Czy moja ręka musnęła ostre metalowe ostrze? Najprawdopodobniej, ale nic nie czułem. To też jest na twoich ubraniach, wyszeptała cicho moja żona. Stała za mną. Zanim na nią spojrzałem, zauważyłem krwistoczerwone plamy na mojej szacie. Długo stałem nad basenem i wpatrywałem się w swoją rękę. Jakoś wiedziałem, że moje życie zmieniło się na zawsze. Żona zapytała mnie: czy mam iść z tobą do księdza? Nie, westchnąłem. Idę sam. Odwróciłem się i zobaczyłem łzy w jej oczach. Obok niej była nasza trzyletnia córka. Przykucnąłem i wpatrywałem się w jej twarz, bez słowa gładząc jej policzek. Co jeszcze mogłem powiedzieć? Stałem tam i znów spojrzałem na żonę. Dotknęła mojego ramienia, a ja dotknąłem jej zdrową ręką. To byłby nasz ostatni dotyk.

Ksiądz mnie nie dotknął. Spojrzał na moją rękę, teraz owiniętą szmatą. Spojrzał na moją twarz, teraz ciemną z bólu. Nie obwiniałam go za to, co mi powiedział, po prostu postępował zgodnie z instrukcjami. Zakrył usta, wyciągnął rękę dłonią do przodu i przemówił stanowczym tonem: Jesteś nieczysty! Tym jednym stwierdzeniem straciłem rodzinę, przyjaciół, farmę i przyszłość. Żona przyszła do mnie pod bramę miejską z workiem ubrań, chlebem i monetami. Nic nie powiedziała. Zebrało się kilku przyjaciół. W jej oczach po raz pierwszy zobaczyłem to, co od tamtej pory widziałem w oczach wszystkich, straszna litość. Kiedy zrobiłem krok, cofnęli się. Jej przerażenie moją chorobą było większe niż jej troska o moje serce. Więc, jak wszyscy, których widziałem, cofnęli się. Jak odpychałem tych, którzy mnie widzieli. Pięć lat trądu zdeformowało moje ręce. Brakowało opuszków palców, a także części ucha i nosa. Ojcowie chwycili swoje dzieci na mój widok. Matki zakrywały twarze swoich dzieci, wskazywały i patrzyły na mnie. Szmaty na moim ciele nie mogły ukryć moich ran. Szalik na mojej twarzy też nie mógł ukryć gniewu w moich oczach. Nawet nie próbowałem ich ukrywać. Ile nocy zacisnąłem kaleką pięść na cichym niebie? Zastanawiałem się, co zrobiłem, żeby na to zasłużyć? Ale nie było odpowiedzi. Niektórzy myślą, że zgrzeszyłem, a inni uważają, że zgrzeszyli moi rodzice. Wiem tylko, że mam już dość spania w kolonii, cuchnącego zapachu i przeklętego dzwonka, który musiałem nosić na szyi, by ostrzegać ludzi o mojej obecności. Jakbym tego potrzebował. Wystarczyło jedno spojrzenie i głośno krzyczeli: Nieczysty! Nieczysty! Nieczysty!

Kilka tygodni temu odważyłem się iść drogą do mojej wioski. Nie miałem zamiaru wchodzić do wsi. Chciałem tylko jeszcze raz spojrzeć na moje pola. Jeszcze raz spójrz na mój dom z daleka i może przypadkiem zobacz twarz mojej żony. Nie widziałem jej. Ale widziałem dzieci bawiące się na łące. Ukryłem się za drzewem i patrzyłem, jak biegają i skaczą. Ich twarze były tak szczęśliwe, a ich śmiech tak zaraźliwy, że przez chwilę, tylko przez chwilę, nie byłem już trędowaty. Byłem rolnikiem. byłem ojcem byłem mężczyzną Zainfekowany ich szczęściem wyszedłem zza drzewa, wyprostowałem plecy, wziąłem głęboki oddech i zobaczyli mnie, zanim zdążyłem się odsunąć. Dzieci krzyczały i uciekły. Jeden jednak pozostawał w tyle za innymi, zatrzymując się i patrząc w moją stronę. Nie mogę powiedzieć na pewno, ale myślę, że tak, naprawdę myślę, że to moja córka szukała swojego ojca.

To spojrzenie skłoniło mnie do podjęcia kroku, który zrobiłem dzisiaj. Oczywiście było to lekkomyślne. Oczywiście było to ryzykowne. Ale co miałem do stracenia? Nazywa siebie Synem Bożym. Albo wysłucha moich skarg i zabije mnie, albo wysłucha moich próśb i uzdrowi mnie. To były moje myśli. Przyszedłem do niego jako człowiek wymagający. To nie wiara mnie poruszyła, ale rozpaczliwy gniew. Bóg stworzył tę nędzę na moim ciele i albo ją uzdrowi, albo zakończy moje życie.

Ale potem go zobaczyłem! Kiedy zobaczyłem Jezusa Chrystusa, zostałem przemieniony. Mogę tylko powiedzieć, że czasami poranki w Judei są tak świeże, a wschód słońca tak wspaniały, że zapomina się o upale i bólu minionego dnia. Patrząc mu w twarz, wyglądało to jak piękny judzki poranek. Zanim cokolwiek powiedział, wiedziałam, że do mnie współczuje. Jakoś wiedziałem, że nienawidzi tej choroby tak samo jak ja, nie, nawet bardziej niż ja. Mój gniew zamienił się w zaufanie, mój gniew w nadzieję.

Ukryty za skałą obserwowałem, jak schodzi z góry. Podążał za nim ogromny tłum. Poczekałem, aż znajdzie się kilka kroków ode mnie, a potem zrobiłem krok do przodu. "Mistrz!" Zatrzymał się i spojrzał w moją stronę, podobnie jak niezliczeni inni. Tłum ogarnął strach. Wszyscy zakryli twarz ramieniem. Dzieci chowały się za rodzicami. Nieczysty, ktoś krzyknął! Nie mogę być na nich zła. Byłem chodzącą śmiercią. Ale prawie jej nie słyszałem. Prawie jej nie widziałem. Widziałem jej panikę niezliczoną ilość razy. Jednak do tej pory nigdy nie doświadczyłem jego współczucia. Wszyscy zrezygnowali oprócz niego. Podszedł do mnie. Nie ruszałem się.

Właśnie powiedziałem Panie, że możesz mnie wyzdrowieć, jeśli chcesz. Gdyby uzdrowił mnie jednym słowem, byłbym zachwycony. Ale nie mówił tylko do mnie. To mu nie wystarczało. Zbliżył się do mnie. Dotknął mnie. Tak, chcę. Jego słowa były tak kochające jak jego dotyk. Bądź zdrów! Moc płynęła przez moje ciało jak woda przez suche pole. W tej samej chwili poczułem odrętwienie. Poczułem siłę w moim wyniszczonym ciele. Wyprostowałem plecy dla ciepła i podniosłem głowę. Teraz stałem z nim twarzą w twarz, patrząc mu w twarz, oko w oko. Uśmiechnął się. Ujął moją głowę w dłonie i przyciągnął mnie tak blisko, że mogłam poczuć jego ciepły oddech i zobaczyć łzy w jego oczach. Uważaj, aby nikomu nic nie mówić, ale idź do kapłana, aby potwierdził uzdrowienie i złożył ofiarę przepisaną przez Mojżesza. Chcę, aby osoby odpowiedzialne wiedziały, że poważnie traktuję prawo.

Jestem teraz w drodze do księdza. Pokażę mu się i przytulę. Pokażę się mojej żonie i przytulę ją. Będę trzymać córkę w ramionach. Nigdy nie zapomnę tego, który odważył się mnie dotknąć – Jezusa Chrystusa! Jednym słowem mógł mnie ocalić. Ale on nie tylko chciał mnie uzdrowić, chciał mnie uhonorować, nadać mi wartość, wprowadzić mnie do społeczności z nim. Wyobraź sobie, że nie byłam warta dotyku człowieka, ale jestem warta dotyku Boga.

autorstwa Maxa Lucado